poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Duch Mumii (1944) reż. Reginald Le Borg

Wiecie co... świnia ze mnie. Tak zaniedbałem retrospektywę horrorów Universala, że to nie mieści się w głowie, zwłaszcza, że wszystkie te kilkadziesiąt filmów mam już omówione i tylko wystarczyłoby te krótkie recenzje wyedytować i wstawić...
A zatem wracając tam, gdzie skończyliśmy ostatnim razem... ktoś w  ogóle pamięta to jeszcze?

Egipscy kapłani nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i po raz kolejny usiłują odnaleźć ciało swojej księżniczki. Tym razem Ananka odrodziła się w ciele pewnej dziewczyny, za którą teraz uganiać będzie się demoniczny John Carradine. A co z Kharisem? A no, pomimo faktu iż został już dwukrotnie podpalony ma się znakomicie, a jego ponowne ożywienie wygląda tak, że od tak wychodzi sobie zza krzaków i grzecznie tuła się w kierunku swojego nowego pana.

Twórcy niespecjalnie przejmowali się logiką w przypadku dwóch pierwszych filmów, więc w przypadku trzeciej części (ktoś by się tego spodziewał?) poszli po linii jeszcze mniejszego oporu. Film na początku odwala straszną fuszerkę, byleby się zacząć, zarysować szybko wątki i trwać, że to jest wręcz uroczo zabawne. I nie będę tutaj ukrywać - pałam wielka sympatią do tego filmu, chyba nawet większą, niż w przypadku "Grobowca...".

Biorą tutaj na warsztat kolejny wątek z filmu z Karloffem i robią klimatyczną rozwałkę, jak w przypadku poprzednika. Z tą różnicą, że ten film wydał mi się trochę ciekawszy, w dodatku ma więcej całkiem klimatycznych scen, no i Johna Carradine'a. Podobnie jak Turhan Bey, w swojej roli jest bezbłędny i kupił mnie od razu swoim mrocznym głosem.
Sam Kharis pokazuje, że jednak nie jest tylko bezmyślnym zombie.
Nie jestem tego pewny, ale wydaje mi się, że niektóre plany zostały zapożyczone z 'Powrotu Niewidzialnego Człowieka".

Swoja drogą, jeśli nie wspominałem o tym wcześniej to wspomnę teraz. Prowadzi to do spoilera, wiec najwyżej pomińcie ten akapit, chociaż nie wiem czy w przypadku tego typu filmu to aż takie istotne. Wszyscy ci kapłani z Karnaku (w tym filmie zmienione na Arkham (?) z jakiegoś powodu) wiecznie muszą zakochać się w jakieś dziewczynie w ciągu paru sekund. George Zucco w "Ręce..." porwał jedną, nie dość że nagle to jeszcze tak z niczego. W przypadku Turhana Beya, ten wątek został troszeczkę bardziej zarysowany, bo ten wpatrywał się w ową dziewczyną kilkukrotnie, myślał o niej i tak dalej. John Carradine ma na to kilka sekund ,a jego wybranką okazuje się właśnie inkarnacja Ananki. Kharis się buntuje, zabija go i razem ze swoja księżniczką topią się w bagnie.

Nawiasem mówiąc lubię tą scenę. To mogło być dobre zakończenie całej serii, które zostanie później zerżnięte przez "Dom Frankensteina". "Duch Mumii" (tak, te tytuły bardziej losowe już nie mogły być) mógłby być całkiem godnym zamknięciem tej taniej, głupiutkiej serii. Jest on na równi z poprzednikami i ogląda się go równie przyjemnie. Dla samego Johna Carradine'a warto zobaczyć. A powiedziałem mogłoby być, ponieważ w tym samym roku uraczono nas kolejnym sequelem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz