niedziela, 16 sierpnia 2015

Lisa i Diabeł (1973) reż. Mario Bava

Powiem wprost - "Lisa i Diabel" jest najpiękniejszym włoskim horrorem jaki widziałem od bardzo, bardzo dawna. Idzie za nim jednak przykra historia, gdyż początkowo film został Bavie odebrany i wydany jako "Dom egzorcyzmów". Studio chciało go sprzedać za wszelką cenę, więc postanowili zamienić niekonwencjonalny horror na zrzynkę z "Egzorcysty". Całość została przemontowana, dodano masę scen nakręconych przez Alfredo Leone i w takiej formie film trafił do kin.
"Domu Egzorcyzmów" nie widziałem, jeszcze, a póki co przyjrzymy się, wydanej już po jego śmierci, pierwszej, oryginalnej wizji Bavy.

Zaczynamy od stylowej sekwencji z kartami tarota, przedstawiającej poszczególnych członków obsady. Takie urocze otwarcia były dla reżysera normą i to również cieszy oko.
Wszystko odbywa się przy akompaniamencie muzyki Carla Saviny. To właśnie motyw przewodni zadecydował o tym, że zainteresowałem się samym filmem. Później przyszedł trailer, który o dziwo oddaje to jaki film naprawdę jest. Wiadomo, że czasami bywa z tym różnie.

Młoda turystka, Lisa ogląda wraz z wycieczką malowidło przedstawiające Szatana torturującego swoje ofiary. Kobieta gubi wycieczkę i spotyka mężczyznę o twarzy identycznej jak u Diabła z obrazu. Wieczorem trafia na parę, której popsuł się samochód i wszyscy trafiają do posiadłości zamieszkiwanej przez niewidomą hrabinę i jej syna Maximilliana. Tam Lisa znów spotyka tajemniczego mężczyznę, który okazuje się służącym hrabiny.

Bava chyba nigdy przedtem nie miał tak romantycznego filmu. Lata 70te to końcówka jego filmowego dorobku i obawiałem się, że będę oglądać dzieło wypalającego się reżysera.
Otóż nie. To horror, który nie tyle ma w sobie atmosferę grozy, co atmosferę piękna. Kolorowe scenografie i kostiumy kreują senną, poetycką atmosferę. Nieważne, czy to wnętrze gotyckiej posiadłości, czy stare miejskie ulice, czy ogród nocą zawsze jest na czym oko zawiesić. Nawet gdy dochodzi do morderstwa to przedstawione jest to jako coś pięknego. Wszystko to eksponowane przez świetne zdjęcia.. w końcu Bava.

Jeśli chodzi o samą fabułę to jest ona bardzo powolna, bardzo pokręcona i ciężko się w wielu rzeczach połapać. Bava na długo przed Argento tworzy film, który jest w całości jak senny koszmar. Nasza główna bohaterka przez większość czasu milczy, jest obserwatorem i biernym uczestnikiem dziwnych zdarzeń.
Mimo iż mamy tu istny miszmasz - tajemniczy dom, duchy, szaleńca, zdradę i diabła - film jest bardzo powolny. To film bardzo nastrojowy i albo dacie się porwać tej atmosferze, jak ja, albo się wynudzicie.

Aktorsko jednak jest słabo. Występuje tutaj Alida Valli, która później wystąpi w "Suspirii" i "Inferno", czyli podobnych stylistycznie filmach. Elke Sommer wygląda, ale jak mówiłem, nie mówi zbyt wiele. Film kradnie sobie Telly Savalas w roli Leandra, służącego hrabiny. Jako jedyny gra przekonująco, bawi się swoją rolą i w wielu momentach jest zabawny.

Warto jest zobaczyć "Lisę i Diabła", mimo iż to specyficzne kino. Oryginał Bavy jest oniryczny, ale przy tym delikatny. Nie jest może straszny, czy mroczny, ale z pewnością oryginalny i ma w sobie dużo nastrojowości i nieprzewidywalności.

Na koniec macie trochę pięknej muzyki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz