czwartek, 27 sierpnia 2015

Nieśmiertelny III: Czarnoksiężnik (1994) reż. Andrew Morahan

Wiele osób mówiło - jeśli chcesz zrobić dobry sequel "Nieśmiertelnego" to obejrzyj pierwszy film i zrób coś podobnego. Nikt nie przewidział jednak, że Andy Morahan weźmie sobie te słowa aż tak dosłownie.

Film zaczyna się od retrospekcji. McLeod po śmierci żony Heather wyrusza w długą podróż po świecie, aż trafia do Japonii, gdzie szkoli się u czarnoksiężnika Nakano. Ten ma jednak zaciekłego wroga, nieśmiertelnego Kane'a, który pragnie jego magicznych umiejętności. Dochodzi do gównianej konfrontacji, stary mag ginie, a przyśpieszenie rozkurwia górską jaskinię i Kane wraz ze swoimi nieśmiertelnymi towarzyszami zostają zamrożeni.

Potem akcja przenosi się do kilku lat po wydarzeniach z pierwszej części. McLeod zdobył nagrodę, adoptował dzieciaka i wiedzie sobie spokojne życie... aż grupa archeologów odnajduje jaskinię Nakano i nasz zły nieśmiertelny zaczyna odmarzać.

"Nieśmiertelny III" ignoruje całkowicie istnienie feralnej dwójki, ale popełnia mnóstwo jej błędów. Zacznijmy od tego, że zarys fabuły nie ma zbyt wiele sensu. Jakim cudem lód wyłączył Kane'a z walki nieśmiertelnych? Dlaczego ci dwaj debile służą mu, skoro sami są nieśmiertelni?

Film popełnia jednak inną zbrodnię, gdyż jest w zasadzie powtórką po pierwszej części. Skopiowane są tu nie tylko wątki, ale i całe sceny.
Wątek przybranego syna Connora byłby ciekawy, gdyby relacje ojciec-syn jakkolwiek zarysowano. Ale nie, dzieciak jest tylko po to by kogoś mógł nasz szalony antagonista porwać, co więcej zamiast rozwoju tego wątku, film woli skopiować wątek miłosny kreska w kreskę. Dorzucone są flashbacki o innej wielkiej miłości Connora... która też nie ma racji bytu, bo w pierwszym filmie Connor sam mówi, że od śmierci Heatehr nie był z nikim.

Pomówmy sobie o naszym czarnym charakterze. Mario Van Peebles jako Kane jest w porządku, choć widać, że w dużej mierze kopiuje kreacje Clancy'ego Browna, razem z jego charakterystycznym głosem. Sama postać byłaby interesująca, bo w końcu jest cholernym czarownikiem. Jedyny problem jest taki, że film nic z tym wątkiem nie robi. Kane swoich czarów nie używa w walce, tylko żeby zarąbać okulary pierwszym lepszym z ulicy, albo zmienić się w sępa. Ekscytujące, nieprawdaż?

Dochodzi do tego całe mnóstwo skopiowanych scen. Wątek miłosny jest jedynie pretekstem by zachować wszelkie retrospekcje, sam w sobie zmierza tylko do ostrej sceny łóżkowej. Tylko i wyłącznie.
Tak samo jak w jedynce mamy przesłuchanie na policji, scenę jazdy samochodem, babkę, która będzie się starała odkryć tajemnicę Mc Leoda, Kurgana... przepraszam, Kane'a zabawiającego się z prostytutką... po prostu jedno wielkie zerżnięcie z pierwszego filmu.

Strona wizualna filmu jest jego sporym atutem. "Nieśmiertelny III" ma swój klimat, jest solidnie nakręcony. Poszczególne ujęcia, scenografie, oświetlenie, czy dynamiczny montaż dają radę.
Efekty specjalne z kolei są nierówne. Film z jednej strony stosuje odrobinę solidnego CGI, podczas przemian Kane'a... a z drugiej strony mamy te tragicznie wyglądające błyskawice, jakby je ktoś kredą namalować na kadrach filmu.
Walki na miecze są wyjątkowo słabe. Pierwszy film był archaiczny, ale mimo wszystko oglądało się je z zaciekawieniem. Tutaj nie tylko są krótkie, ale też pozbawione jakiegokolwiek pomysłu, polotu, czy napięcia.

Jest w tym wszystkim jednak coś autentycznie dobrego. Connor podczas filmu musi na nowo nauczyć się walczyć ,wrócić do formy i przekuć swój zniszczony miecz. Sceny gdy  pędzi po znajomych terenach, gdzie kiedyś trenował z Ramirezem mają w sobie nutkę pesymizmu. Nasz bohater został sam, nikt nie udzieli mu rady, nikt mu w tej walce nie pomoże. Ta jedna jedyna sekwencja uchwyca w sobie ducha pierwszej części.

"Nieśmiertelny III" miał potencjał na być zjadliwym sequelem. Byłbym w stanie przeboleć absurdalne przywrócenie czarnego charakteru, gdyby film miał w sobie więcej ducha, lepsze walki, co ważniejsze - relacje Connora z synem, lepsze wykorzystanie umiejętności czarnego charakteru, większy nacisk na osamotnienie Connora w walce...
Strona wizualna, klimat, muzyka, czy nawet gra aktorska była solidna. Można było sklecić dobry film. Co się stało? Nie mam pojęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz