wtorek, 4 sierpnia 2015

West of Zanzibar (1928) reż. Tod Browning

Choć nie jest to łatwe, lubię oglądać nieme filmy, choćby dlatego, że posiadają w sobie silny ładunek emocjonalny.
Browning podczas swojej kariery filmowej zawsze eksploatował w swoich filmach do znudzenia pewne konkretne motywy. W "West of Zanzibar" jest to zdradliwa miłość, zemsta, żądza zemsty i złośliwość losu, który w jednej chwili potrafi wszystko obrócić przeciwko nam.

Lon Chaney gra tutaj magika Phroso. Jego życie w jednej chwili wywraca się do góry nogami. Żona ucieka z niejakim Cranem (w tej roli Lionel Barrymoore), co więcej podczas szarpaniny ze wspomnianym jegomościem, Phroso łamie sobie kręgosłup.
Mijają lata, a kaleki magik, zdobywając sobie szacunek mieszkańców Kongo planuje zemstę zarówno na sprawcy jego nieszczęścia jak i jego córce.

Nieme kino ma to do siebie, że potrafi mieszać ze sobą przeróżne motywy. Tutaj zaczynamy od namiotu cyrkowego (bo to film Browninga) by niedługo potem przenieść się do bambusowych hat i ogarniętej mrokami nocy dżungli.
Zdjęcia w nocy są niezwykle klimatyczne a cała wspomniana otoczka tworzy wraz z gorzkim wydźwiękiem historii unikalną mieszankę.

Nie będę wnikać o co chodzi i jak się to wszystko potoczyło. Każdy powinien zobaczyć to sam. Zwrot akcji, który następuje w ostatnim akcie historii wciąż potrafi wstrząsnąć widzem. Właśnie to jest zdumiewające. Tak krótka historia - bo zaledwie godzina trwania - posiada w sobie tak wiele emocji.

Ale, oczywiście, nie wyszłoby to, gdyby nie aktorzy. Chaney jako żądny zemsty kaleka jest przekonywujący jak zawsze... jak zawsze jest bohaterem i przy okazji bawi się w połykacza ognia. Można powiedzieć, że to był efekt specjalny, ale znając Chaneya...
Ironicznie, Przeciwko Lonowi staje Lionel Barrymoore, facet, który zastąpi go po jego śmierci jak główna gwiazda filmów Browninga.

Jest jeszcze przepiękna Mary Nolan, odgrywająca w świetny sposób kobietę, popadającą w nałóg alkoholowy. Przykre w tym wszystkim jest to, że owa aktorka faktycznie w nałóg kilka lat później popadła. Tak, czy inaczej, bardzo łatwo wzbudza u widza sympatię i pokazuje charakter.

To bardzo silny obraz, mimo swojej prostoty. Browning serwuje te same motywy co zawsze w inny, świeży sposób. Dlaczego warto? Dla aktorów, klimatu, samego wielkiego zwrotu akcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz