środa, 12 sierpnia 2015

The Bat (1926) reż. Roland West

Dawno temu obejrzałem horror Rolanda Westa, "The Monster". Zachwycił mnie tak bardzo, że postanowiłem dać szanse bardziej rozpoznawalnemu dziełu tego reżysera. Tym sposobem odkryłem protoplastę Batmana jakim jest "The Bat".

Niech was to jednak nie zwiedzie, Człowiek nietoperz z filmu Westa to wyrafinowany włamywacz i złodziej. Po skradzeniu diamentów i zamordowaniu pewnego bogatego ekscentryka przychodzi czas na starą posiadłość, która jest pod opieką pan Cornelii Van Gorden. Owe stare zamczysko (bo tym właśnie jest) należało niegdyś do Courleigha Fleminga. Jego bank został obrabowany i ponoć pieniądze są ukryte gdzieś w zamku. Na miejsce przybywa siostrzeniec Fleminga, chcący spłacić swoje długi, prywatny detektyw wezwany przez panią Van Gorden, Brooks Bailey, oskarżony o kradzież i chcący udowodnić swoją niewinność, tajemniczy dr. Wells i prowadzący śledztwo Moletti.

"The Bat" był czołową inspiracją dla Batmana i sam wygląda jak jeden z odcinków serialu animowanego. Stylistyka jest niemalże identyczna. Plany są wielkie, lekko odrealnione, film podchodzi mocno pod kino noir.

Lubię gdy w filmie dużo się dzieje. W filmie Westa dzieje się aż za dużo. Rozpoczyna sie całkiem intrygująco, jednak gdy bohaterowie zaczynają złazić się do posiadłości, wątek kryminalny zostaje całkowicie zakryty przez bezustanną, chaotyczną bieganinę. Jest ich mnóstwo i oglądanie każdego z nich naraz biegającego po innej części zamku wprowadza w całkowitą konfuzję.

Nie pomaga też fakt, że część bohaterów nie robi nic pożytecznego, a wręcz irytuje.
Pokojówka Lizzie nie robi nic poza darciem ryja i strojeniem głupich min. To postać, która jest tylko po to by wkurzać widza.

To i tak nic bo podczas tego zapylania między ukrytymi przejściami poszczególne postacie potrafią zniknąć na długi okres czasu by potem wyskoczyć jak Filip z konopi.

"The Bat" potrzebne były hamulce... albo lepszy scenariusz. Wszystko jedno. Mimo stylu i klimatu tak naprawdę niewiele w nim tajemnicy, a sam szybko zamienia się w chaotyczny bajzel wątków i postaci, których mogłoby nie być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz