czwartek, 20 sierpnia 2015

Operacja Strach (1966) reż. Mario Bava

Czas na jeden z najbardziej niedocenianych filmów Bavy, a przy okazji jeden z moich ulubionych i zdecydowanie jeden z bardziej tajemniczych.

W małej wiosce w górach pewna kobieta popełnia samobójstwo. Sprawę bada inspektor Kruger, jednak jego śledztwo staje w martwym punkcie, gdyż wieśniacy obwiniają o wszystko klątwę willi Grapsów, w której to denatka była służącą. Nie pomaga też fakt, że wszyscy srają ze strachu przed ową klątwą.
Sekcji zwłok dokonuje dr. Eswai, dokonując przy tym dziwnego odkrycia. Ofiara miała w sercu zaszytą monetę. Podczas gdy dwóch twardych racjonalistów wkurza się na miejscowych, nie zgadniecie... zaczyna się dziać weird shit.

"Operacja strach" ma dziwny tytuł. Poważnie, nie mam za cholerę pojęcia do czego on się odnosi, ale i tak wypada lepiej od anglojęzycznego "Kill, Baby, Kill".
Pierwsze co rzuca się w oczy to to, jak bardzo ten film jest Hammerowy. Podobnie jak u brytyjskiej wytwórni mamy przesądnych wieśniaków, tajemniczą posiadłość i ciążącą na niej klątwę. Standard.
Na klimat z kolei składają się ciasne kamienne uliczki, zamglone cmentarzysko, zakurzone karczmy, okraszone kolorowym oświetleniem, jak to u Bavy, cholernie sugestywnym.

Sama tajemnica, w mojej opinii, jest całkiem pomysłowa i jest punktem wyjścia do czegoś na wzór sennego koszmaru. Pierwsze 2 akty to intrygująca tajemnica z cholernie niepokojącym duchem małej dziewczynki, natomiast ostatni trzyma w napięciu, a atmosfera wszechobecnego zagrożenia jeszcze bardziej się nasila.

Może to tylko moja wrażliwa dusza, ale "Operacja strach" to naprawdę niepokojący film. Oglądając go siedziałem wryty w krzesło z ciarkami na plecach. Nie jest może wybitnie oryginalny, ale klimatyczny, stylowy i szalony jak najbardziej.
Zresztą, założę się, że "Ghosthouse" Lenziego dużo inspiracji znalazł własnie w tym filmie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz